środa, 25 grudnia 2013

Xmas special

Z okazji Swiat Bozego Narodzenia specjalnie dla Was pare grudniowych zdjec via Instagram :) Enjoy Xmas!

Przestrzenie w Tate Modern

Puste metro podczas powrotu z pracy

Poranne Victoria Embankment

Embankment

London Eye

Wieczorny Southbank Fair

Canary Wharf

The Grapes - pub wlasnosci Sir Iana McKellena (Gandalfa)
Soho

Magiczny zaulek w poblizu Covent Garden

Swiateczny Covent Garden Market

Sztuka ulicy



Covent Garden Market w wigilijny wieczor


czwartek, 12 grudnia 2013

Downton Abbey

Tytul niniejszego posta zainspirowany jest mega popularnym na wyspach serialem Downton Abbey. W zimowe wieczory z ciekawoscia ogladamy kolejne odcinki sledzac powolny demontaz angielskiej arystokracji. Prawde mowiac niewiele sie tutaj zmienilo od 1920 roku i czasami czujemy sie dokladnie jak bohaterowie serialu - sluzba w Downton :)  Nasza sytuacja w UK powinna sie juz unormowac, jednak caly czas spotykaja nas przykre niespodzianki. Takie niebagatelne problemy jak brak wyplaty, konflikt z bankiem, popsuta na amen elektryczna szczoteczka do zebow czy awaria telefonu... Pierwsza sprawa - nie dostalem wyplaty za ostatni tydzien pracy z przyczyn niezaleznych ode mnie. Prawidlowa platnosc, uwzglednienie wszystkich godzin i podatku [elementarna matematyka] to temat zbyt trudny dla agencji pracy, przez ktora jestem zatrudniony.

Kolejny chichot losu. Czarne chmury albo fatum spowodowaly ze moj smartfon zostal uszkodzony, dlatego musielismy kupic nowy - ultra banalny telefon bez simlocka. Przy okazji okazalo sie, ze karta SIM angielskiej sieci 3, ktora mielismy do tej pory, dziala tylko w telefonach kompatybilnych z siecia 3G, a cena takiego telefonu to minimum 50F czyli jak dla nas astronomiczne pieniadze. Dlatego, zmuszeni sytuacja zmienilismy numer i siec na o2 co kosztowalo nas 15F. O polaczeniu z internetem w tym przedpotopowym urzadzeniu oczywiscie nie ma mowy, wiec znow nasze zycie tutaj zostalo utrudnione. Jak nietrudno przewidziec z powodu tych wszystkich sytuacji nasza frustracja rosnie, nie wspominajac, ze praca w magazynie/pubie jest do zaakceptowania na start i teraz bardzo sie z niej cieszymy, ale nie jest to szczyt naszych oczekiwan. Co wiecej moja prace charakteryzuje nienormowany czas, co w praktyce oznacza, ze w jednym tygodniu pracuje 32, a w kolejnym jedynie 20 godzin. Bez dwoch pelnych etatow ciezko nam normalnie funkcjonowac, a tym bardziej odlozyc pieniadze na przyszlosc. Najwieksza oszczednosc robimy na papierosach i alkoholu - z braku kasy nie palimy i nie pijemy przez co duzo wiecej pieniedzy wydajemy na inna przyjemnosc czyli...slodycze!

Zdarzaja sie tez male promyki slonca jak moja rekompensata z banku Barclays. Moj problem z otwarciem konta, o ktorym pisalismy we wczesniejszym poscie, zglosilem w formie oficjalnej skargi. Bank nie tylko mnie przeprosil, a niesymaptyczna pracownice upomnial, ale zaoferowal takze wplacenie 50F na konto poszkodowanego klienta w ramach zadoscuczynienia. Planuje nareszcie kupic bilet na mecz ligi angielskiej, ktorej glownym sponsorem jest jak na ironie Barclays :D Zapisalismy sie tez do wypozyczalni ksiazek w Ilford, co okazalo sie prostsze niz kontakt z biblioteka w Wawrze... Wystarczyl jedynie list z National Insurance Number, a sama biblioteka jest totalnie skomputeryzowana. Ksiazki z kodem kreskowym skanuje sie w specjalnych autamatach, dzieki czemu mozna uniknac kontaktow personalnych z osobliwymi zazwyczaj bibliotekarkami. Szlifuje teraz moj angielski czytajac Transition - Iana Banksa, a Ewa pozostala wierna polskiej prozie z mojego Kindle'a pochlaniajac w drodze do/z pracy Lód Dukaja oraz ulubione opowiadania Marka Hlaski.

Bardzo tesknimy za nasza rodzina/przyjaciolmi oraz naszym ukochanym kotem! Nostalgia za ziemia ojczysta na emigracji zaczyna coraz czesciej dawac nam  sie we znaki. W dodatku nie mamy jeszcze zadnych planow na swieta ani na sylwestra w Londynie. Bilety do Polski na swiateczne terminy osiagaja teraz rekordowe ceny wiec opcje powrotu na swieta wykluczamy. Z braku pieniedzy nie wpadlimy w szal swiatecznych zakupow, do tego sloneczna pogoda (temperatura w Londynie nadal jest dodatnia) skutecznie wyleczyly nas z bozonarodzeniowej goraczki. Na przyklad wczoraj obserwowalismy przez okno po raz pierwszy mistyczna londynska mgle. Nie tracimy naszego optymizmu, w koncu w pracy musimy sie usmiechac  i pracowac z maksymalna wydajnoscia :-/ U Ewy nad wyjsciem ze strefy pracownikow do klientow widnieje nawet wielki napis "Smile! You're on stage"... Pozdrawiamy wszystkich dziesieciu wiernych czytelnikow naszego bloga. Sprobujemy wygrac z lenistwem i pisac bardziej regularnie, trzymajcie za nas kciuki :)