poniedziałek, 17 lutego 2014

There is a light that never goes out

Sluchanie Smiths moze okazac sie bardzo inspirujacym zajeciem - wlasnie zdalam sobie sprawe jak mieszkanie w Londynie zwieksza moja znajomosc jezyka angielskiego. Nagle ulubione piosenki z angielskim tekstem zyskaly glebszy sens :) Coz, wydaje sie, ze lata nauki jezyka w szkole, a nawet jeden semestr studiow z nauczania angielskiego maja sie nijak do kilku miesiecy zycia w UK. Widac to takze doskonale podczas moich krotkich rozmow z klientami pubu, ich akcenty i uzywane idiomy przestaly wywolywac u mnie ataki paniki w stylu "o boziu przeciez ja nic nie kumam!". Coraz lepsza znajomosc angielskiego jest niewatpliwie jednym z najwiekszych plusow naszego zycia tutaj, niestety dziala wlasciwie tylko w moim przypadku, bo praca Pitera wymaga od niego minimalnego kontaktu z innymi ludzmi...

Nawiazujac do tematu pracy niestety nic sie nie zmienia. Przyzwyczailismy sie juz nieco do naszego robotniczego stylu zycia. Piotrek nadal niewolniczo przenosi kartony z marchewkami, a w wolnej chwili wysyla dziesiatki CV do lepszych prac. Na pytanie: "czy i kiedy wracacie?" nadal nie mamy odpowiedzi. Wiemy jednak, ze od Maja zaczniemy placic angielski podatek od dochodu (20%) co bedzie dla nas sporym ciosem finansowym. Pozostawia to pytanie - czy jest sens kontynuowac nasz pobyt tutaj kiedy nasza sytuacja finansowa w praktyce sie pogorszy? Dodatkowo 2 Kwietnia minie 6 miesiecy od naszego przylotu i 5 miesiecy pracy, ktora miala byc tylko tymczasowa praca na start. Powoli zaczynamy zastanawiac sie czy Kwiecien nie jest naturalna cezura naszej angielskiej przygody... Oczywiscie nie poddajemy sie i nadal staramy sie znalezc lepsze miejsca pracy (od razu uprzedzajac pytania w calej Anglii,a  nie tylko w Londynie, bo wyobrazcie sobie WIEMY doskonale, ze Londyn jest najdrozszy), ale rozwazamy mozliwosc powrotu. Ostatnim argumentem przemawiajacym za data kwietniowa jest dluga rozlaka z rzeczywistym zawodem i nowinkami techniczno-systemowymi w informatyce, ktore moga przyczynic sie do problemow w znalezieniu nowej, dobrej pracy w IT w Polsce.

Prawdopodobnie gdybym teraz przeprowadzila sonde, co myslicie na temat naszych rozwazan, wiekszosc z Was powie - "nie poddawajcie sie i zostancie dluzej, a na bank pozniej wam sie poszczesci". Na wszelki wypadek napisze wiec: zapraszam do nas. Zobaczcie nasze spuchniete stopy, obolale plecy, ukradzione przez wspolpracownikow kurtki (no tego raczej nie zobaczycie...) i nasz malutki pokoik, ktory zastapil sliczne 3-pokojowe mieszkanie w Warszawie. Nie jestesmy do konca pewni czy to jest wlasnie zycie, dla ktorego warto bylo wyemigrowac, chociaz caly czas liczymy, ze nasza sytuacja ulegnie znaczacej poprawie. W tej chwili Londyn, mimo swojej wspanialosci, przestaje spelniac nasze oczekiwania.

Nawiasem mowiac jestesmy tutaj juz troche czasu i nikt nie chce nas odwiedzic. Ok moze nie ugoscimy potencjalnych wizytujacych w 5-gwiazdkowym apartamencie, ale licza sie przezycia i emocje, a nie spanie na dmuchanym materacu, prawda? Caly czas czekamy na chetnych (szczegolnie na pewne 2 pary, ktore sie zdeklarowaly i jakos nie moga doleciec!). Spieszcie sie, bo zaraz sie okaze, ze w kweitniu wracamy a bedzie juz za pozno! Na 100% zostajemy do konca marca, bo mamy juz kupione bilety na NME Tour w Brixton Academy. Wysatepuja: Interpol, Temples, Royal Blood i Circa Waves - potrzeba nam troche rozrywki :) Planujemy jeszcze wizyte w jednym z teatrow na West Endzie oraz prawdopodobnie mecz na stadionie Chelsea, Arsenalu albo Tottenhamu [niepotrzebne skreslic].

Na sam koniec chcialabym wspomniec o trudnosciach z nawiazaniem przyjazni w sytuacji zawodowej, w ktorej oboje sie znajdujemy. W tawernie juz na samym poczatku poznalam cztery fantastyczne dziewczyny, z ktorymi natychmiast zaiskrzylo, niestety dwie z nich zrezygnowaly juz z pracy. Powody to zaplanowana operacja kolana spowodowana bezustanna praca w pozycji stojacej bez odpoczynku (witamy w angielskim pubie!) oraz ogromna samotnosc, ktora zmusila Sam do powrotu w rodzime strony. Pracuje w jednym miejscu dopiero od listopada, a z pracy zrezygnowalo juz lacznie 9 osob [no comment]. Mozliwosci awansu sa praktycznie zadne, nawet jesli mydla mi oczy, ze jestem jedna z dwoch najlepszych pracownic nie przeklada sie to w zaden sposob na awanse ani podwyzki. Obecni szefowie na swoje zmiany zawodowe czekali blisko dwa lata... Dobrze, ze w niektore dni atmosfera w pracy jest bardzo dobra, a wspolpracownicy to w wiekszosci madrzy ludzie, bo inaczej nie byloby warto wstawac rano z calkiem wygodnego materaca i cieplej poscieli.

1 komentarz:

  1. Piotrek STOP! Przyjeżdżamy w marcu STOP! Może w końcu pójdziesz z nami na piwo STOP! Pozdrawiamy STOP! PGNiG Team STOP!

    OdpowiedzUsuń