niedziela, 3 listopada 2013

30 dni w Londynie

Dzisiaj mija dokladnie miesiac od naszego przyjazdu do Londynu. To doskonaly czas na podsumowania - finansowe, zawodowe i te zwiazane z naszym samopoczuciem wiec zapraszamy do czytania. Na poczatek bardzo wazna informacja. Oficjalnie potwierdzam, ze udalo mi sie znalezc pierwsza prace w Londynie :) Dostalismy tez numery NIN wystawione przez Department for Work and Pensions, na ktore, zgodnie z procedurami czekalismy rowno 14 dni.

W ciagu ostatnich 3 dni odezwali sie do mnie managerowie: kawiarni, angielskiego pubu i sklepu z pamiatkami. Pierwsza opcja to praca na poltora etatu (58h), od poniedzialku do soboty z pensja nizsza od najnizszej krajowej, bez umowy, a co za tym idzie rowniez bez ubezpieczenia i odprowadzania podatkow. Kawiarnia miedzy Liverpool Street, a Shoreditch ma bardziej charakter knajpy "take away" niz miejsca na populdniowe pogawedki.  Zadania dla mnie: parzenie kawy i wydawanie miesnych posilkow. Odkad zostalam wegetarianka sam zapach smazonego miesa przyprawia mnie o mdlosci wiec jak latwo zgadnac byloby to dla mnie dosc trudne zadanie. Ze wzgledu na warunki bede zmuszona propozycje odrzucic, bo konkurencja okazala sie ciekawsza :)

Druga oferta przyszla od managera tradycyjnego angielskiego pubu tuz przy Big Benie. W tym przypadku praca jest calkowicie legalna, czas pracy to od 35 do 45 godzin na tydzien z zagwarantowanymi dwoma dniami wolnymi. Pensja nie jest bardzo wysoka, ale dochodza do niej napiwki i calkiem duze miesieczne premie. Plusem jest polozenie - przy wyjsciu ze stacji metra Westminster; niestandardowa klientela - turysci i czlonkowie parlamentu; przejscie calego szkolenia z barmanstwa oraz oczywiscie nieustanny kontakt z jezykiem angielskim. Prawdopodobna trudnoscia moze byc wielogodzinnee stanie na nogach bez chwili wytchnienia w bardzo zatloczonym miejscu. Do tej pracy zglosilam sie poprzez gumtree, a juz nastepnego dnia mialam rozmowe z managerem, ktory przez 15 minut opowiadal mi o tradycjach miejsca (maja wlasny maly browar!) zamiast idiotycznie pytac dlaczego i jak bardzo chce u nich pracowac. Co ciekawe nastepnego dnia mialam miec probna zmiane, ostatecznie jednak Josh zdecydowal, ze nie potrzebuje mnie sprawdzac, bo od razu widzi, ze jestem super osoba i lepiej jak najszybciej zaczac trening barmanski :) Wreszcie ktos to zauwazyl!!!

Trzecia propozycja nadal jest dla mnie zagadka. Wiem tylko, ze dotyczy pracy w nieduzym sklepie z pamiatkami tuz przy British Museum. Widze kilka potencjalnych plusow dotyczacych tego miejsca dlatego, mimo zaklepanej pozycji w pubie, umowilam sie na poniedzialek z wlascicielem na rozmowe dotyczaca warunkow zatrudnienia.

Podsumowujac ten miesiac staran: 90% ofert pracy znajduje sie w internecie, a najlepszym medium jest gumtree. Na ogloszenia trzeba odpowiadac jak najszybciej po ich pojawieniu sie na stronie, a wtedy szansa odzewu znaczaco wzrasta. Mozna takze szukac pracy przez londynek.net, ale wtedy istnieje spore ryzyko pracy na czarno (jak w wyzej opisanym przypadku kawiarni).

Teraz kilka slow, o tym co dla poczatkujacych emigrantow jest najwazniejsze czyli kasa! Tydzien mieszkania w Londynie to wydatek minimum 300F na pare - mieszkanie w 3 strefie, transport oraz zupelnie nieekstrawaganckie posilki. Z tych kalkulacji mozna wywnioskowac, ze dwie pracujace na pelny etat za minimalna stawke osoby moga zyc na przyzwoitym poziomie. Do ich portfela powinno wplywac co tydzien 500F.

Zrozumielismy tez, ze nielatwo bedzie nam dostac prace w zawodzie i potrzeba nam do tego praktyki z jezykiem angielskim i znajomosci. Nadal mamy nadzieje, ze Piotrkowi uda sie przelamac postawiona przed nim niezrozumiala dla nas bariere pierwszej pracy poza Polska i zacznie szybko pracowac tam gdzie jest jego miejsce, bo mu sie to jak najbardziej nalezy!

Kilka slow dodatkowych o wszystkim co poza praca. Jestem bardzo podekscytowana poniedzialkowym wyjsciem na turniej ATP Masters! Uda mi sie zobaczyc mecz Del-Potro z Gasquetem, niestety tym razem Nadal mi uciekl. To bedzie moj pierwszy tenisowy mecz na zywo, w dodatku w O2 w Londynie!  Osobiscie mam takze nadzieje, ze Piotrek lada dzien kupi dla siebie bilet na mecz Arsenalu/Chelsea i wreszcie wybierze druzyne, ktorej warto kibicowac. W przyszlym tygodniu wybieram sie na koncert Petera Doherty w Brixton oraz prawdopodobnie spedzimy kilka wolnych godzin w towarzystwie siostr A, ktore wreszcie odwiedza TO miasto, ktore tak bardzo kocham! Niestety ze wzgledu na nasze warunki mieszkaniowe oraz styl zycia poczatkujacych emigrantow, nocleg maja gdzie indziej, a wiec nie mozna spodziewac sie tutaj upokarzajacych zdjec z wieczornych melanzy na balkonie :)

PS. Nasi landlordzi zaprosili na dlugi weekend znajomych, ktorzy cale dnie spedzaja przed telewizorem popijajac Warke. Jak mozemy im przypomniec, ze sa w Londynie i jednak warto wystawic glowe za okno?

3 komentarze:

  1. Ja tu codziennie czatuje na kolejne wpisy, a Wy sie cos ociagacie:-) jak w pracy? I jak ta kolejna rozmowa? I co u Pitera? Ruszylo sie cos? Buuuziakow sto :-*
    gracja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszamy za cisze. Obiecuje, ze cos napiszemy w niedziele, bo teraz kompletnie nie ma kiedy :) Buziaki dla Was ze szczegolnym uwzglednieniem Boriego :*

      Usuń
  2. nie piszo- nie żyjo?

    OdpowiedzUsuń