piątek, 4 października 2013

London, day 1

Pierwszy dzień, pierwszy post i oczywiście zaczynamy od narzekania :) Chociaż odwiedziłam to miasto turystycznie już 3 razy (Piotrek 2) i spędziłam tu łącznie prawie miesiąc, a w dodatku transport publiczny nie ma przede mną tajemnic, tym razem wszystko okazuje się być o niebo bardziej skomplikowane.
 
1. Już po wylądowaniu zdaliśmy sobie sprawę, że przewidywania wydatkowo-finansowe można sobie darować... Prosta sprawa czyli transport z Luton do centrum Londynu nie kosztuje wcale 6,29 jak informują na stronie, ale w zależności od przewoźnika od 10 do 15 funtów za osobę. Autokary/busiki nie odjeżdżają też co 10-15 min, ale co 30... Gdyby więc ktoś tu leciał polecamy Greenline za 10 funtów za osobę :) Po drugie nie kupiliśmy od razu karty miesięcznej, bo nie wiemy gdzie będziemy mieszkać i gdzie pracować (w których strefach), a zatem wydajemy grube funciaki na ładowanie oysterki. Jutro zaopatrzymy się w kartę 7-dniową i przez tydzień sky is the limit!
 
2 – Czyli pytanie jaką kartę sim pay-as-you-go wybrać i gdzie ją kupić. Większość ludzi z Wysp twierdzi, że to bez różnicy, ale to wcale nie jest prawda jeśli zależy nam na nieograniczonym dostępie do internetu (dzieci fejsa i nawigacji gps) oraz minutach. Ze względu na plan taryfowy wybraliśmy dziwną firmę „3”, której oferta była bardzo konkurencyjna wobec t-mobile, orange i 02. Kartę kupiliśmy, gorzej z doładowaniem – w ASDzie, która jest tuż obok nas, się nie da - trzeba więc szukać specjalnego sklepu, który obsługuję tę firmę (jeszcze nie znaleźliśmy, ale wiemy gdzie szukać:) Oczywiście istnieje opcja doładowania online na telefonie typu smartfon, ale trzeba podać stały adres zamieszkania w UK [kwadratura koła].
 
3. Naszym priorytetem przez pierwszych kilka dni jest znalezienie pokoju do wynajęcia. Mamy na to czas maksymalnie do środy. Wszyscy znajomi powtarzali nam żeby wystrzegać się wynajmu u Polaków. Problem w tym, że tylko Polacy nie wymagają miesięcznego depozytu (cóż to jest 500 funtów!) i referencji od poprzednich landlordów. Na gumtree pojawiają się pojedyncze ogłoszenia od innych Europejczyków, którzy nie mają tak wysokich wymagań jak Anglicy, jednak w dzielnicach bardzo oddalonych od centrum. Próbowaliśmy więc umówić się na oglądanie pokoju u kilku Polaków i tu kolejne zaskoczenie – albo nie odbierają telefonu, albo oferta jest już nieaktualna.
 
Szczęście uśmiechnęło się do nas już po północy. Jesteśmy umówieni na oglądanie pokoju w Walthamstow. Nasza pewność, że wynajem pokoju bez konkurencji studentów to bułka z masłem została nadszarpnięta. W tej chwili jest to więc nasz największy problem – znalezienie pokoju na który a) nas stać, b) jest czysty, c) jest w spokojnej dzielnicy nie dalej niż 3 strefa. Niektórzy mogą się dziwić dlaczego mieszkanie jest ważniejsze od pracy – otóż w UK trzeba mieć podpisaną umowę na wynajem ażeby dostać konto w banku, NIN (tutejszy NIP), a także przy załatwianiu formalności we wszystkich urzędach i agencjach pracy.
 
4. W mieszkaniu w którym teraz jesteśmy nie ma wifi, a jedynie uber wolny internet przez modem USB – siedzimy więc na jednym komputerze sprawdzając jednocześnie strony z ogłoszeniami o prace/oferty mieszkaniowe/nasze maile, facebooki i linked_iny. Oczywiście mamy świadomość, że kawiarniach starbucks/costa jest wifi, ale ile można pić jedną herbatę (pamiętajmy, że musimy teraz oszczędzać)? Właśnie z tego powodu wszystko dzieje się dwa razy wolniej niż powinno, a my ani nie uczestniczymy w życiu tego wspaniałego miasta ani nie realizujemy podstawowych celów na te pierwsze dni.
 
Podsumowując, niewiele udało nam się załatwić w dniu dzisiejszym. Wczorajszego nie liczę ponieważ dojechaliśmy do Becton gdzie nocujemy przed 19. Jutro musimy lepiej zaplanować dzień i odezwać się do jak największej ilości wynajmujących, bo zaraz okaże się, że nie mamy gdzie mieszkać. Oczywiście jest kilka pozytywów: angielska telewizja jest hiper głupia i mamy z niej ogromny ubaw; ludzie, których mijamy na ulicy albo spotykamy w kawiarniach są szalenie mili co nastraja nas pozytywnie oraz tutaj jest 9 stopni cieplej niż w Warszawie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz