niedziela, 6 października 2013

W matni

Zastanawiam sie jak to jest mozliwe, ze Polacy, ktorzy tu przyjezdzaja znajduja mieszkanie bez zadnego problemu. Czy bez zastanowienia podpisuja kontrakty na 6 miesiecy i oddaja w depozyt 500 £? Jesli tak, to skad maja pewnosc, ze zostana tu tyle czasu no i ile pieniedzy przywoza ze soba na start?
 
Nasze kryteria poszukiwania pokoju bardzo zawezaja rynek (ktory i tak nie jest tak duzy jakby sie wydawalo). Odwiedzilismy juz kilka dzielnic we wschodnim Londynie - East Ham, Manor Park, Upton Park, Leyton i Forest Gate (oraz oczywiscie sliczne Beckton, w ktorym teraz jestesmy). MP i UP to wlasciwie getta hinduskie. Nie widzielismy tam nikogo innej narodowosci. Nie zrazilo nas to jednak i bylismy zdeterminowani zeby zobaczyc pokoj, na ktorego ogladanie sie umowilismy. Niestety nikt do nas nie przyszedl... Podejrzewam, ze z okna zobaczyli nasze twarze i nie chcieli nam otworzyc :)
 
Przy FG nie bylo nawet tak zle, a srodowisko uliczne duzo bardziej multi-kulti, niestety w domu smierdzialo smazalnia ryb, a w lazience grzyb i rdza zyly wlasnym zyciem. Nie potrafimy zrozumiec ze ludzie akceptuja taki standard zycia. W Leyton Polacy, z ktorymi mielibysmy mieszkac wprowadzili nas do mikropokoju z obrzydliwie brudnym materacem, rozpadajaca sie szafa i playstation (ale bez TV). Co wiecej na schodach lezaly dziwnego pochodzenia rury, ktore jak sie okazalo sa na sprzedaz (Piotrek: 'hej a co to za zlom?' Chlopak: 'jak to co!? to sa pieniadze!!').
 
Zdesperowani zaczelismy szukac drozszych pokoi i chcielibysmy troche uciec od wschodniego Londynu... Nadal jednak mamy problem, poniewaz wiekszosc ogloszeniodawcow wymaga miesiecznego depozytu i dlugich kontraktow. Oczywiscie mozemy zaryzykowac i je podpisac, ale co sie stanie jesli nie znajdziemy szybko pracy i a)skoncza sie nam pieniadze na zycie, b)bedziemy musieli zerwac kontrakt? Juz widze jak sciga nas Scotland Yard :) Wydaje mi sie, ze przez nasz background, wyksztalcenie, styl zycia, ostroznosc i brak ryzykanctwa nie umiemy zachowac sie lekkomyslnie jak inny Polacy. Poza tym nie jestem w stanie obnizyc swoich standardow lokatorskich tak zeby spac w brudzie.
 
Mielismy tez sytuacje, ze landlord stwierdzil przez telefon ze jezeli nie mamy podpisanej umowy o prace to musimy zaplacic 2 miesiace depozytu i to nie podlega negocjacjom. Innym razem po tym jak napisalismy ze jestesmy z Polski landlord przestal sie do nas odzywac. Sytuacja przypomina troche surrealizm Monty Pythona.
 
Pocieszajace jest to, ze wczoraj spotkalismy sie ze znajoma i jej chlopakiem, ktorzy sa tu juz jakis czas i maja teraz b.ladne i czyste mieszkanko w Stratford. Co wiecej, chlopak takze jest informatykiem i nie mial wiekszych problemow ze znaleziem pracy wiec perspektywa dla Piotrka jest calkiem obiecujaca. Chcielibysmy juz zaczac tej pracy szukac i przestac skupiac sie jezdzeniu po mieszkaniach/sledzeniu gumtree i spareroom co 10 min w poszukiwaniu nowych ogloszen.
 
Oby nam sie udalo!

1 komentarz:

  1. Widzę, że na wyspach niewiele się zmieniło odkąd tam byłem. W Dublinie mieszkałem przez jakiś czas z Polakami, którzy codziennie do centrum szli godzinę, żeby zaoszczędzić Euro na bilet autobusowy (bo to przecież cztery złote!) - to tak a propos tego złomu na sprzedaż. Życzę Wam powodzenia w szukaniu mieszkania, a moja rada jest taka, że może warto przez chwilę przemęczyć się w złych warunkach (na wyspach nie jest łatwo znaleźć coś porządnego), a po znalezieniu pracy zmienić. Jak znajdziecie pracę, depozyt nie będzie problemem - można nawet machnąć ręką na 500 funtów, jeśli zdacie sobie sprawę, że jedno z Was może zarobić tyle w tydzień :-) Ale to jest oczywiście ryzyko, bo co, jak nie znajdziecie... W każdym razie trzymam kciuki! Pablo

    OdpowiedzUsuń